Polska dziwny kraj

Na podróż własnym samochodem – choć trudno w to uwierzyć, obserwując korki w naszych miastach – decyduje się jedynie 25% proc. Polaków. Dla porównania, ten środek lokomocji wybiera ponad połowa Francuzów, Niemców czy Brytyjczyków i przeszło 80 proc. Amerykanów. My – jak wynika z badań – zazwyczaj decydujemy się na środki komunikacji miejskiej. W ten sposób dociera do pracy aż połowa z nas, 10 proc. Polaków – to szczęściarze, którzy do firmy chodzą spacerkiem. Inne formy dojazdu do pracy – np. rower, hulajnoga – cieszą się u nas małą popularnością i wybierają je tylko jednostki.

O sposobie docierania do pracy decydują w naszym kraju głównie względy ekonomiczne. Tramwaj czy szybka kolej miejska – pozwalają uniknąć stania w korkach. Niestety, wciąż najpopularniejszy u nas autobus, tego problemu nie ominie. Jest jednak tańszym rozwiązaniem od korzystania z własnego samochodu. Bo koszty związane w używaniem własnego auta małe nie są.

Przyjmując, że średnio jedziemy do pracy 15 km w jedną stronę – w miesiącu pokonujemy 750 km. Z badań wynika, że dalsze dystanse dotyczą przede wszystkim dużych aglomeracji, a więc te kilometry pokonujemy w korkach. Można więc bez najmniejszej przesady założyć zużycie paliwa na poziomie 8 litrów na 100 km. Potrzebujemy więc 60 litrów paliwa miesięcznie. Zaokrąglając cenę do 5 zł za litr, łatwo się przekonać, że na samo paliwo wydajemy jakieś 300 zł (dla samochodów benzynowych). Sporo. Jednak stracony czas i wydanie pieniądze, to nie jedyne „koszty” związane z długotrwałym docieraniem do pracy.

Nowy „tani” samochód typu Opel Corsa to wydatek około 50tys. posłuży 5 lat i trzeba go sprzedać (za max 20 tys.) i wymienić na kolejny za 50tys. jak dodamy ubezpieczenie (tanie) i przeglądy to dojazdy wyjdą około 1000 zł/mc – jak ktoś jest młody i „szkodowy” to samo ubezpieczanie pojazdu w mieście może wyść >6000 zł rocznie czyli więcej niż za paliwo.

Jak mieszkasz „na wsi” te dojazdy oznaczają możliwości rozwoju.

Więc niektórzy jednak nie mają wyjścia – chcąc się rozwijać muszą godzić się na długotrwałe dojazdy. Jeśli nie mamy możliwości skrócenia czasu dojazdu, postarajmy się przynajmniej optymalnie go wykorzystać. Wszystko zależy od naszych preferencji, potrzeb, zainteresowań i przede wszystkim środka lokomocji.

W autobusie czy tramwaju spokojnie możemy otworzyć laptopa i wykonać mnóstwo czynności, które w innej sytuacji wykonalibyśmy w pracy lub w domu – możemy zapłacić rachunki, wysłać zaległe listy itd. Jeśli brakuje nam czasu na relaks – jazdę do pracy przeznaczmy na ulubioną lekturę czy słuchanie muzyki. To ostatnie możemy też robić we własnym samochodzie. 40 minut dziennie samotności w aucie, to także doskonała okazja, by nauczyć się języka obcego. Spragnieni lektury nie powinni wprawdzie sięgać po książkę, ale nic nie stoi na przeszkodzie by włączyć audiobooka. Korzystając z zestawów głośnomówiących można też wykonać zaległe telefony. W końcu i tak będziemy musieli zadzwonić, a czas spędzony w aucie i tak jest stracony.

Inni podczas koniecznej bezczynności planują zadania na kolejny dzień, odbywają w myślach trudne rozmowy, wymyślają rozwiązania dręczących ich problemów. Niestety, wiele z tych genialnych pomysłów ulatuje. Dlatego warto zainwestować w dyktafon. Bo czas spędzony na dojazd do pracy nie musi być czasem straconym.